No tak, tylko że ten system, ten teoretyczny układ wartosci na linii dziecko - rodzic w praktyce nie musi być "przerażający". Mam tu kuzynkę, ktora sama z siebie prowadzi swoje dziecko wg tych reguł. Co tam Norwegia - znam takie osoby w Polsce.
A cóż to za problem nie bić, nie wrzeszczeć, nie znęcać się psychicznie, nie użądzać pijackich balang przy dzieciach? Wiem, dla niektórych jest to problem, stąd konflikt interesów i interweniujące BV.
tak masz racje,tyle ze ten caly system pozbawiony jest kontroli,a przepisy moga naginac w kazda strone ,to jak zacheta do naduzyc,a bronic sie ni jak przed "zla wola" urzednika nie mozna,
3 miesiace maja na zbadanie i zamkniecie sprawy,a jesli zdarzy sie tak ze moze dmuchajac na zimne urzednik przy pierwszej wizycie zdecyduje zabrac dziecko,ty tracisz po 6ciu tygodniach prawo do wlasnego dziecka zanim oni zdarza "zbadac"sprawe i ustalic ze to bylo zwykle pomowienie....
chyba nie trzeba wiecej pisac.....
jestes na lasce i nielasce w takiej sytuacji,i cale twoje i twojego dziecka zycie zalezy od dobrej woli urzednika ,ktory akurat moze ma zly dzien
i wszystko dzieje sie zgodnie z prawem i przepisami